Gdyby kózka nie skakała...czyli nagła zmiana planów na 2018 rok.

Pat leży i czeka na pomoc podczas motocyklowej podróży
W oczekiwaniu na posiłki | Puszcza Notecka

Organizowanie się w społeczności wokół wspólnej pasji to - naszym zdaniem - jedna z najbardziej pozytywnych form ekspresji ludzkiej natury. Mówiąc wprost - gdzieś głęboko w *nas drzemie potrzeba, by wymieniać się doświadczeniami z osobami, które ukochały tę samą aktywność. By się nawzajem inspirować i jeszcze mocniej realizować w pasji. Z tego powodu jesteśmy członkami Poznańskiej Grupy Adventure (PGA) od pierwszego dnia jej istnienia.

* Tak, tak - nie WSZYSTKICH nas. I nie na każdym etapie fascynacji pasją. A tym bardziej nie bezrefleksyjnie. Ale wielu to jednak dotyczy :)

PGA to nieformalna grupa zrzeszająca miłośników jazdy szeroko pojętymi turystycznymi/enduro motocyklami. Znajdują się w niej zarówno osoby, które lubią zbaczać z asfaltu w drogi szutrowe, jak i miłośnicy dającego w kość off-u. Łączy nas jedno - chęć podwyższenia umiejętności jazdy w terenie i jazda w towarzystwie, które Cię wesprze.

W ciągu kilku miesięcy grupa rozrosła się do kilkuset osób. W tak pozytywnej ekipie pomysł "a może zorganizujemy rajd i pobiesiadujemy wspólnie" był tylko kwestią czasu. Termin pierwszego zlotu PGA przypadł na 7 kwietnia - pierwszy prawdziwie ciepły i słoneczny dzień tej wiosny.

kałuże z gnojówką podczas jazdy motocyklem po Puszczy Noteckiej
Kałuże z gnojówką - ten cudowny zapach towarzyszył nam wszystkim do czasu wyprania ubrań (fot. M.Sieradzki) | Puszcza Notecka



Znaleźliśmy niezwykłą bazę - z polem namiotowym, przez które przepływała struga, a także miejscem na ognisko i... 50 motocykli (!). Przygotowaliśmy 4 trasy zróżnicowane pod kątem trudności. Przegrupowaliśmy się, zwarliśmy szeregi i ruszyliśmy w lasy.

W naszej grupie znalazło się 5 osób z umiejętnościami jazdy w terenie na poziomie umiarkowanym (poza Mateuszem - oazą spokoju, oceanem cierpliwości i górą uprzejmości). Na trasie przejazdu czekał nas smaczek - przeprawa promowa. Z piaskiem płytkim, głębszym i błotem radziliśmy sobie zaskakująco dobrze. Gleby się zdarzały, ale komu się nie zdarzają ten niech pierwszy rzuci kamieniem.

kałuże z gnojówką na trasie motocyklowego rajdu
Chwila wytchnienia (fot. M.Sieradzki) | Puszcza Notecka

I gdy upojeni tym wiosennym klimatem przemierzaliśmy kolejne kilometry, jadąc pod piaszczystą górkę Patrycja się wywróciła. Raz, ale za to porządnie. Motocykl wylądował na prawej nodze, miażdżąc kości. Diagnoza w szpitalu zabrzmiała jak wyrok: wieloodłamowe złamanie piszczeli. Wyrok dla podróży, w którą nie sposób wyruszyć z nogą w gipsie.

Pierwsze godziny nie były łatwe. Bolało podwójnie - z jednej strony pogruchotana kość, a z drugiej pogrzebane marzenia. Miesiące przygotowań, trudne decyzje zawodowe (Łukasz, po 7 latach pracy w korporacji, złożył wypowiedzenie, nie mając w zanadrzu alternatywnej opcji) - wszystko straciło sens.


Diagnoza złamania podczas motocyklowej podróży
Diagnoza

Jednak po każdej burzy wychodzi słońce. Następnego dnia nastroje nie były już tak pogrzebowe. Jak mówią: co się odwlecze, to nie uciecze. Marzenia po prostu czekają na lepszy czas na realizację. Iranie - tak łatwo nie odpuścimy!

Tymczasem możemy dopieścić każdy szczegół podróży, czyniąc ją jeszcze bardziej wartościową - dla nas i dla Was. A w międzyczasie opiszemy naszą przygodę z USA (i słowacką częścią Tatr), dzieląc się:
  • trasami przejazdu, 
  • informacjami odnośnie niezwykłych miejsc i noclegów,
  • wskazówkami dot. przygotowań,
  • wszystkimi kosztami, jakie ponieśliśmy.

Po 9 godzinach od wypadku
Po 9 godzinach od wypadku

Pat komentuje: 

Pierwszą rzeczą, o jaką zapytałam lekarza w szpitalu, było (nie, to nie było pytanie z cyklu ''a co z moim motocyklem?!'', bo miałam błogą świadomość, że kolega się nim dobrze zajął): kiedy będę mogła chodzić i jeździć. Odpowiedź, że już (!) jesienią będę skakać jak młoda koza i zapomnę o całej sprawie wcale mnie nie śmieszyła. 

Tak, polały się łzy - zarówno mnie, jak i Łukaszowi. Mamę oszukasz, Tatę oszukasz, ale Natury nie oszukasz - trzeba dać kości czas na zrost i nie da się tego procesu przyspieszyć. Łzy tu nie pomogą. Szybko znaleźliśmy inne cele na ten rok, na chwilę odkładając podróżnicze plany na bok. Na chwilę :)


Stan niepełnej sprawności to dla mnie wielka lekcja wiary w ludzi. Po wypadku mnóstwo osób, nie tylko z bliższego, ale także z dalszego otoczenia, bezinteresownie okazało i stale okazuje swoją pomoc. 


Pomoc, bez której czasem zwyczajnie by się nie obeszło - od holowania motocykla i mojej połamanej nogi do szpitala (a raczej szpitali), ogarnięcie konsultacji lekarskich, przez gotowanie obiadów i deklaracje wszelkiej pomocy domowej, po otwieranie drzwi od klatki schodowej, gdy jadę na wózku. Dziesiątki zapytań o zdrowie, życzeń szybkiego powrotu do pełnej sprawności i odwiedzin. 


Szanuję to bardziej, niż potrafię pokazaćDziękuję.



GALERIA GRUPOWA



Motocykliści przed zaokrętowaniem podczas motocyklowej wycieczki
Motocykliści przed zaokrętowaniem (fot. K.Zdanowicz) | Wartosław

Motocykliści na promie
I po zaokrętowaniu  | Wartosław

Czysta radość na twarzy Łukasza podczas wycieczki motocyklowej
A na twarzy Łukasza - czysta radość! | Wartosław

Komentarze

Popularne posty

Instagram

Chcesz być na bieżąco?